O kłodzkiej lodziarni Tutti Frutti dowiedzieliśmy się ze wpisu na blogu Alabasterfox:
„W przyziemiu kolorowej kamieniczki przy ul. Grottgera, funkcjonuje maleńka lodziarnia, którą prowadzi od przeszło 30 lat pewne starsze małżeństwo. (…) Urocze w tym miejscu jest to, że Ci starsi ludzie naprawdę pracują tam z pasją, której nigdy wcześniej u nikogo nie widziałam. Na efekty naprawdę nie trzeba długo czekać. Nawet ślepiec, odbierając zamówienie, doświadczy ogromu pracy i miłości, jaką Ci ludzie wkładają w to, co robią.”
No cóż, po takiej rekomendacji nie mogliśmy się tam nie udać. Samo miejsce jest bardzo niepozorne – do tej pory nie mieliśmy pojęcia o jego istnieniu, mimo że wielokrotnie przechodziliśmy tuż obok, chociażby przy okazji wizyty w restauracji hotelu Casa D’Oro, który, jak zobaczycie na zdjęciach, znajduje się praktycznie w tym samym miejscu.
Na lody musieliśmy chwilę poczekać, bo maszyna doznała właśnie niewielkiej awarii (a starszy pan, zapewne właściciel, ratował ją z narażeniem życia i zdrowia), jednak nikt w coraz dłuższej kolejce nie okazywal zniecierpliwienia. Zdecydowaliśmy się na opcję „max” za 6 zł za sztukę, która okazała się naprawdę olbrzymia.
Polecamy, jeśli jesteście akurat w Kłodzku i macie ochotę na tradycyjne lody włoskie (i małą wycieczkę w przeszłość przy okazji).